top of page
Organizator PLSWT

Kasserine pass. Bitwa II. Raporty obu drużyn.

RAPORT

Tunezja, przełęcz Kasserine Captain Andrew O’Brein 20 lutego 1943 roku II Korpus

Lieutenant General Lloyd Fredendall, melduję że udało nam się przedrzeć przez wrogie pozycje na przełęczy Kasserine dzisiejszego dnia o godzinie 12:13. Wróg szybko orientując się w sytuacji, próbował spowolnić nasze natarcie, wyprowadzając kontruderzenie nasze południowe skrzydło, aczkolwiek udało nam się je najpierw zatrzymać a potem zepchnąć eliminując kolejno czołgi wroga. Wielkim sukcesem dzisiejszego dnia jest zniszczenie dwóch czołgów Tiger, które to zdołały zadać nam dość poważne straty. Ale dość o przykrych rzeczach. Generale, co najważniejsze, wróg został okrążony i odcięty od drogi ucieczki, przystępujemy właśnie do jego eliminacji. Jednocześnie, korzystając z naszej przewagi liczebnej, pozwoliłem sobie na wyodrębnienie grupy pościgowej, która cały czas siedzi na ogonie Niemcom, tym niewielu, którym udało się wydostać z naszych sideł. Pragnę też przedstawić kilku chłopaków do odznaczenia Purpurowym Sercem. Należą do nich: Cpl. Camil ”The Cat” Kotov, Sgt. Mathew Banami oraz Sgt. Prince Douglas.

Nie wiem, co robiło wrogie lotnictwo, ale na pewno nie mogło nam przeszkodzić, ze względu na bohaterską postawę naszych pilotów, którzy to zapewnili osłonę całej naszej operacji. Dzisiejszy raport będzie zwięzły, ze względu na prowadzoną dalej walkę, informacje o poniesionych stratach i tych zadanych, prześlę w późniejszej notce dotyczącej wydarzeń dnia dzisiejszego, zamierzamy zakończyć działania o godzinie 16:00, gdyż później robi sie za zimno i ciemno.

Tak wyglądał plan naszego ataku:

Pozdrawiam, Captain Andrew O’Brein


Pozdrawiam, Hauptmann Andreas von Sachse.

I dla równowagi raport strony niemieckiej :)

Podniesieni na duchu zwycięstwem w pierwszej bitwie, które było w zasadzie mało prawdopodobne przystąpiliśmy do drugiej bitwy o przełącz Kasserine jako Niemcy, bogatsi o doświadczenie czego robić po stronie Niemieckiej nie należy.

Ponownie podzieliłem drużynę na 4 zespoły i przydzieliłem zadania:

  • Lotnicy: zadania jak poprzednio: PRIMARY - ochrona sił na ziemi przed atakiem z powietrza, SECONDARY - zwiad i zwalczanie sił naziemnych.

  • Zieloni: Wysunięta obrona E2, zakaz ataku w głąb flanki przeciwnika dalej niż do linii łączącej B2-D4

  • Niebiescy: cofnięta obrona G4, wsparcie obrony zielonych i/lub ewentualne wsparcie ataku czerwonych, zakaz wyprowadzania ataku przez wąwozy w kierunku D7

  • Czerwoni: Zdecydowany atak całymi wyznaczonymi siłami prawą flanką. Zajęcie pozycji w linii H8-H10 z zabezpieczeniem lewej strony od F7. Kontynuowanie ataku aż do E9. Po zajęciu E9 wycofać się do F10-H9 i bronić podejścia do E9. Wykrwawić przeciwnika na próbach kontrataków na E9.


Realizacja:


Przeciwnik uderzył siłami 3 lub 4-rech M4A1 na pozycje zielonych i przez początkową część bitwy wyglądało, że to tam właśnie będzie główny ciężar walki. Jednak wkrótce czerwoni dotarli do pozycji wejściowych i ciężar starcia przesunął się na południowy-wschód i wschód. Natarcie czerwonych nie było tak dynamiczne jak bym się tego spodziewał, ale i tak szło im lepiej niż naszemu przeciwnikowi w pierwszej bitwie, więc około 20-tej minuty bitwy czerwoni zajęli bazę w E9. I w tym momencie coś nie zadziałało prawidłowo i w krótkim czasie straciliśmy oba Tygrysy. Natychmiast wydałem polecenie wycofania się na pozycje obronne, wsparcie czerwonych przez niebieskich i przejście do obrony. Niebiescy mieli najskromniejsze siły ale tez poza incydentalnymi kontaktami wychylającymi się z kanionów w centrum i na północy linii frontu raczej się nudzili. Około 25-30 minuty przeciwnik odbił swoja bazę w I9. Reagując na to dowódca niebieskich przekazał wszystkie swoje siły na wsparcie dla czerwonych. Tymczasem co prawda pozycje zielonych były naciskane raz za razem co ostatecznie nagle ustało około 35 minuty bitwy i zieloni bez większych przeszkód dotarli do granicy, którą wyznaczyłem im na maksymalny zasięg ich natarcia. Siły czerwonych nie utrzymały linii i w 40-tej minucie przeciwnik zdobył naszą bazę w pozycji I6 - co samo w sobie nie było tragedią, mieliśmy jeszcze czas, siły i środki na to by po przegrupowaniu odrzucić przeciwnika i odbić naszą bazę. Niestety dowódca hamburgerów dobrze zaplanował swoja kontrofensywę. Prawdopodobnie wiedział, że naszego kontruderzenia na I6 jego siły nie wytrzymają i w czasie gdy całymi nieomal siłami szturmował I6, wysłał skrycie dolinkami pomiędzy wydmami Stuart'a M3A1 który natychmiast przejął naszą "bazę ostatniej linii obrony". Pomimo tego, że byliśmy w lepszej sytuacji i mieliśmy więcej maszyn w linii na bezpośrednim froncie przegraliśmy bitwę na punkty. Cholerne amerykańskie cwaniaczki. Pewnie przyjechali z Brooklinu. 😊


Podsumowanie:


Bitwa była do wygrania. W zasadzie pomimo iż długie 50-ki nie dawały rady Shermanom na odległościach powyżej 400-500 metrów to jednak starcia na małych odległościach były wygrywane dzięki szybkostrzelności naszych Pz III.

Popełniliśmy dwa błędy:

1. Zbyt głęboko w linie wroga "weszły" nasze Tygrysy. Należało je trzymać w drugiej linii a punkt zdobyć Pz.III lub innym mniejszym czołgiem.

2. Przyznam, że pomyślałem, ale nie spodziewałem się jednak tak skrytego podejścia do bazy ostatniej linii obrony. Mój błąd. :-(

W załączeniu Raport dowódcy Niebieskich. Mi osobiście bardzo się spodobał :) Polecam.

Raport nr 219/3a Bitwa o przełęcz Kasserine

Bezzwłocznie Dostarczyć do rąk własnych Marszałka Polowego Erwina Rommla

Hauptmann Reinhard Übel​ ​Dnia 19.02.1943

Melduję, że zgodnie z rozkazami objąłem dowództwo środkowego odcinka bitwy po moim rychłym przybyciu poprzedniego dnia. Dysponując plutonem niszczycieli czołgów Marder III oraz nielicznymi rezerwami począłem przygotowywać obronę odcinka mającą na celu odwrócenie uwagi przeciwnika od planowanego uderzenia kompanii czołgów ciężkich na naszym prawym skrzydle, ku mojemu zdziwieniu po dotarciu mojego oddziału na pozycje wyjściowe dostrzegliśmy ruch nieprzyjaciela tuż przed nami, był to jak pó​ź​niej się okazało oddział zwiadowczy jankesów który szybko został rozgromiony i zmuszony do odwrotu. Dalszy przebieg bitwy na powierzonym mi odcinku przebiegał zgodnie z planem, jankesi od czasu do czasu próbowali przebijać się przez przełęcze ale robili to małymi siłami bez skoordynowania dzięki czemu stanowili wyśmienity cel strzelniczy dla moich pancerniaków. Niestety po południu zaczęły docierać meldunki o załamaniu się naszego ataku na prawej flance a nawet o przejściu sił przeciwnika do skutecznego kontrataku widząc rozwój sytuacji zmuszony zostałem do wysłania wszystkich sił do w tej chwili desperackiej obrony tejże flanki samemu zostając na odcinku środkowym jedynie z małym rezerwowym oddziałem. Ostatni rozdział tej jakże nie zapowiadającej się niczym porażki to było piekło, co chwile docierały wiadomości o tym jak tracimy na prawej flance kolejne czołgi,plutony czy też całe kompanie. W końcu dostałem jakże upokarzający rozkaz odwrotu, po ciężkich walkach bitwa była skończona, mimo zwycięstw na lewej flance oraz na centralnym odcinku nie byliśmy w stanie nic zrobić z kompletnym załamaniem się prawego skrzydła i niechybnym otoczeniem naszych sił. Nie mogąc pogodzić się z naszą klęską powołując się na kodeks oficera oraz samodyscypliny wnoszę o zdegradowanie mnie oraz przeniesienie do kompani karnej.

Zawsze wierny ​Hauptmann Reinhard Übel

82 views0 comments
bottom of page