top of page
  • Writer's picturePolska Liga Symulacyjna WarThunder

Raport i podsumowanie spotkania Enduring GF na Dover Strait


2019.X.07 Raport drużyny B (Rus/Ger/Fra) Jak wcześniej napisał Woolfman, pierwsza bitwa trwał krótko, bo na linii frontu o szerokości 18km obsadzonej przez 14-15 czołgów łatwo było znaleźć lukę przez, którą się prześlizgnęły 2 szybkie pojazdy i w krótkim czasie przejęły jeden z CAPów co w efekcie zakończyło przedwcześnie bitwę.


Drugie podejście po niewielkim zmodyfikowaniu skryptu trwało już tyle ile było zaplanowane i wydaje się, że przyniosło dużo emocji i zadowolenia u graczy :D


Mój plan dla drużyny B, którą dowodziłem, przewidywał atak na północy siłami 6-7 maszyn, gdzie było relatywnie płasko (różnica wysokości od 2-3 mnpm do około 30-50m. co na 18 km robi zaledwie kilka metrów na kilometr) i obrona na południu siłami 4-5 maszyn (teren wysokich wzgórz od 20 do 200 mnpm. i jedna dolina - bardzo dogodne do obrony). Do tego wsparcie w postaci Woolfmana w powietrzu. Sam wsiadłem do ZSU-23-4 aby wspierać przeciwlotniczo atak na Pn.


Przez pierwszych 8-10 minut na Pn przepychaliśmy się z przeciwnikiem ale wszystko wskazywało na to ze mamy przewagę i pomimo, że przeciwnik kilkukrotnie zajął pas ziemi niczyjej generalnie "wyciskaliśmy" go z jego pozycji w kierunku zachodnim. Po zestrzeleniu kilku samolotów "zarobiłem" tyle punktów odrodzeń (PO), że mogłem wziąć ZPRK 2S6 ale od kilku minut sytuacja na Pd była tragiczna bo straciliśmy wszystkie resy w linii południowej (zostały tylko centralne i północne). Chwilę wcześniej przekierowałem jednego człowieka do wsparcia na Pd. ale sytuacja była taka, że niezbędne było szybkie wsparcie sił naziemnych, więc zdecydowałem się wziąć T-80U zamiast "gwiazdy śmierci" i popędzić z najbliższego CAPa w A3 do resa w B5. Kiedy pędziłem przez pola Normandii 4,5km jakie dzieliły mnie od przejmowanej strefy w tym samym czasie do strefy jechały też siły, które dotychczas nieskutecznie broniły południowej flanki. W strefę CAPa wpadliśmy nieomal równocześnie we 3-ch blokując jego przejmowanie i rozpoczęliśmy poszukiwania przeciwnika na powierzchni 4km2 - co nie jest łatwe w normandzkich zaroślach. Udało się jednak zlokalizować przeciwnika w MBT70 i go zlikwidować... Ale punkt dalej był okupowany... no tak przecież na 2x2km przeciwnik ma sporo miejsca do ukrycia się. Poszukiwania trwały dalej i wkrótce udało się wyeliminować pozostałe 3 czołgi, które okupowały CAPa.

Po tym sukcesie zdecydowałem się nie wracać na Pn tylko pokierować kontratakiem i ustawiłem tyralierę (o ile można tak nazwać linię utworzoną z 4 czołgów na lini o szerokości 6 km :p ). Przeciwnik na szczęście w swoim ataku na nasze pozycje nie zabezpieczył sobie centralnej lini i dzięki temu dość szybko zlikwidowaliśmy jego respa w D3, odbiliśmy jednocześnie swoje repy w B2 i D2. Następnie kontynuowaliśmy atak na zachód i po zaciętych bojach z włoskimi siłami ekspedycyjnymi (R3 z "dwururką" jest niesamowicie frustrująca, szybka i zabójcza :) ) udało się zepchnąć przeciwnika do defensywy i ostatecznie zlikwidować mu RESa w F2.

W tym czasie (w raporcie wygląda to na krótki czas ale w rzeczywistości nasz kontratak trwał około 40 minut) chłopaki na Pn bez wsparcia obrony p-lot i przy braku jednego czołgu zaczęli się powoli oddawać pole przeciwnikowi by około 80 minuty bitwy zgłosić, że dalszy atak na Pn jest zasadniczo niemożliwy i proponują przesunięcie sił do ataku południem a na północy zostawić tylko siły "opóźniające" w sile 2-3 pojazdów. Zaakceptowałem tą bardzo ryzykowną taktykę i w stresie oraz krótkim reżimie czasowym (była już po 22:30, mój osobisty "domowy Guderian" (czyli żona), przyszedł i powiedział, że mam "natychmiast zakończyć te pierdoły, bo dzieci już śpią a poza tym jutro rano jedziemy na grzyby") panowaliśmy nad całym centrum i prawie całym południem mapy. Naszej drużynie udało się praktycznie zepchnąć przeciwnika z południowej części mapy, gdy "Guderian" wymusił na mnie zakończenie mojego udziału w tej heroicznej walce. Chciałem zakończyć spotkanie, ale wszyscy, którym to powiedziałem zgodnie stwierdzili, że zabawa jest fajna więc jak muszę iść to trudno: "Muszę spadać..." "To spadaj, my się dobrze bawimy". Pożegnałem więc dzielną "kamandę" i na 15 minut przed końcem spotkania zamknąłem komputer. O końcowym wyniku dowiedziałem się dopiero na drugi dzień po powrocie z grzybów.


Patrząc na tickety drużyna B wygrała o 100 pkt (czyli zaledwie 2 kille) patrząc na miniaturkę mapy z ostatnich chwil bitwy faktycznym zwycięzcom mającym przewagę na mapie była drużyna A :) Moim zdaniem w sumie nie jest istotne, która drużyna wygrała, istotne jest, że zabawa była dobra i podobało się uczestnikom, a ludzie są zadowoleni. :)


Podsumowując: - Zabawa była przednia pomimo małej, jak na taką mapę, ilości graczy. - Można, jeśli się chce, zrobić EC dla GF (GJ chyba nie ma na to ochoty). - FL.2.0 się sprawdził, system zniszczenia wrogiego i odzyskania sojuszniczego RESpa działał prawidłowo i dawał szanse zarówno w ataku jak i w obronie. - Do poprawy jest system CAPów i (co za tym idzie) warunków zwycięstwa. - Trzeba się zastanowić nad obecnością obrony przeciwhelikopterowej na CAPach. Za 2 tygodnie wracamy z historycznym scenariuszem Kasserine Pass 1943


Splawik_pl

36 views0 comments

Recent Posts

See All
bottom of page